Biernatowski Piotr, Gawroński Maciej, Jak pisać pisma procesowe i prowadzić komunikację w sporze, czyli książeczka o pisaniu pism

Monografie
Opublikowano: WKP 2022
Rodzaj:  monografia
Autorzy monografii:

Jak pisać pisma procesowe i prowadzić komunikację w sporze, czyli książeczka o pisaniu pism

Autorzy fragmentu:

WSTĘP

W trakcie naszej, łącznie, 40-letniej kariery szkoliliśmy kilkuset współpracowników, no i przede wszystkim samych siebie. Na kanwie związanych z tym doświadczeń i samoobserwacji sformułowaliśmy szereg rekomendacji oraz zasad efektywnego (w naszym mniemaniu), merytorycznego prowadzenia sporu prawnego, a zwłaszcza komunikacji w sporze.

Zasady efektywnej komunikacji powtarzamy kolejnym pokoleniom współpracowników. Zwykle bez efektu albo z efektem mocno odroczonym. To, że uczymy komunikacji, nie oznacza oczywiście, że efektywna komunikacja procesowa zawsze nam wychodzi. Mimo wszystko moglibyśmy mieć przewagę nad akademickimi nauczycielami komunikacji, polegającą na tym, że uczymy tego, co robimy w praktyce. Przewagi tej jednak nie mamy, bo nie ma nad kim. Ani na studiach prawniczych, ani zapewne na aplikacji nikt komunikacji na piśmie nie uczy. Nie doszukaliśmy się polskich publikacji na temat efektywnej komunikacji w sporze. Tym bardziej widzimy przestrzeń w naszym kraju do optymalizacji i efektywizacji komunikacji spornej, ku korzyści wszystkich zaangażowanych, tak stron sporu, jak i jego aktorów – pełnomocników i organów rozstrzygających. Wreszcie, nie lubimy się powtarzać w nieskończoność. Stąd koncepcja przelania naszych spostrzeżeń na papier.

Reprezentując stronę w sporze, uczestniczymy w konflikcie. Możemy w nim reprezentować różne interesy. Możemy dążyć do jak najszybszego zażegnania konfliktu, możemy poszukiwać jak największej wygranej naszego klienta, możemy poszukiwać najmniejszego ryzyka. Możemy też szukać jak największej osobistej korzyści, zgodnie z tym najstarszym żartem prawniczym o synu adwokata, który na jednej rozprawie zakończył spór, który wykarmił jego edukację. Możemy w sporze dawać (na koszt klienta) upust własnej osobowości, wymieniając się niezwykle celnymi ciosami z reprezentantami strony przeciwnej. Możemy też „kopać się” z sądem, posądzając o ślepotę osoby rozstrzygające konkretną sprawę. My tu jednak o sytuacji, w której raczej kierujemy się dobrem klienta, a nie dobrem ogółu czy miłością własną.

Reprezentując stronę w sporze, uczestniczymy w konflikcie.

W zależności od mniej lub bardziej uświadomionych celów naszego działania możemy być reprezentantami chaosu lub reprezentantami logiki i porządku. Prowadząc sprawy naszych klientów, staramy się być reprezentantami logiki i porządku. Wynika to zarówno z pewnej zawodowej i osobistej dumy, z rozumienia etyki zawodowej, jak i z powodów czysto przyziemnych – efektywności, reputacji i tego, żeby nie zapomnieć, o co nam chodziło i dlaczego (co też ułatwia przekazywanie spraw w ramach zespołu, czyli tak zwaną ciągłość działania).

Nie aspirujemy tu do roli piewców prawdy objawionej, tym bardziej że każda prawda może okazać się nieprawdą w specyficznym kontekście. Dlatego prosimy czytelników o wyrozumiałość. Szczególnie o wyrozumiałość prosimy te osoby, które poczują się urażone naszymi uwagami. Przyjmijcie, że nie odnoszą się one do Was. Statystyka jest jednak nieubłagana i prawdopodobnie się one do kogoś odnoszą.

Piszemy o sposobie prowadzenia argumentacji w sporze cywilnym. W sprawach karnych w Polsce w praktyce obowiązuje dogmat nieomylności prokuratury, bo jak inaczej nazwać 1% uniewinnień. Domniemanie niewinności ma tyle wspólnego z rzeczywistością co Konstytucja . Stąd my tu o sporze cywilnym.

Nie łudzimy się, że napisawszy naszą księgę „prawd objawionych”, wystarczy, iż rzucimy ją młodszym pokoleniom na biurko, tak jak w filmie „Hydrozagadka” bezwzględnie inteligentny doktor Plama rzucił podręcznik do fizyki maharadży Kaszmiru, wołając: „Wszystko tu jest”, a w odpowiedzi usłyszymy: „Jest Pan geniuszem!”. Mamy jednak nadzieję, że pojawi się jakiś odzew na nasze propozycje, szczególnie ze strony sędziów , dyskusja, która da nam materiał na drugie wydanie.

Owszem, treść tej książeczki jest nieco chaotyczna. Nie ma jednak dzieł skończonych, są tylko oddane. Poprawiać i uzupełniać można w nieskończoność. Można to sobie zachować na kolejne wydania.

Niniejsza publikacja dzieli się na trzy części. Część pierwsza i druga skupiają się głównie na technikaliach, czyli strategii i technice pisania, nie wchodząc w filozofię i dynamikę sporu. Część trzecia dotyczy natomiast zagadnień „pozatekstowych”.

Wszystkie przykłady podane w tej książeczce są zmyślone. Żadna z opisywanych sytuacji nie zdarzyła się naprawdę. Wszelkie podobieństwa do zdarzeń rzeczywistych są wyłącznie przypadkowe.

Autor fragmentu:

CzęśćI
STRATEGIA PISANIA

1.Funkcja celu, czyli czemu to ma służyć

Pamiętajcie, żeby robiąc jakiekolwiek zadanie, przygotowując dokument, umawiając się, wysyłając materiały, etc, zawsze zadać sobie pytanie:

Czemu to ma służyć? Kto jest end userem (czasem my, czasem adresat, czasem ktoś trzeci) i jaki cel chce osiągnąć.

Jeśli nie jest to jasne wcale lub są rożne możliwości, jeśli to możliwe – zawsze dopytajcie.

Tylko w ten sposób unikniemy odwalania kawału dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty, no i nie bez znaczenia – unikniemy frustracji z gatunku – namęczyłem się a ktoś jest niezadowolony (w podtekście, to jego wina, bo nie powiedział/a o co mu/jej chodzi).

Konfucjusz, e-maile 2008–2013

„Dokonując komunikacji”, w tym w szczególności pisząc pismo procesowe, powinniśmy się dobrze zastanowić, jaki jest realny cel tego co robimy. Czy chcemy wykazać naszą biegłość argumentacyjną, znajomość prawa, znajomość faktów – i komu chcemy wykazać? Sobie, osobie sędziowskiej , klientowi, przeciwnikowi, przełożonemu?

Pełna treść dostępna po zalogowaniu do LEX